19 kwi 2013

__-- 17 --__

            - Kochasz go? - Sasuke spojrzał na mnie.
            Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Sama zastanawiałam się nad odpowiedzią na to pytanie. Czy to była miłość?
            - Gdybyś zobaczyła jak na niego patrzysz - stwierdził, chwytając mnie pod rękę.
            - To samo tyczy się ciebie, gdy patrzysz na Naruto - zaoponowałam od razu.
            - Tylko że ja z Naruto jesteśmy parą, a ty Itachiego cały czas zbywasz. - Skierował się w stronę baru, a ja powoli za nim.
            Posiedzieliśmy chwilę we trójkę przy barze, a potem Sasu się zmył, żeby zobaczyć, czy jego druga połówka jeszcze żyje. Itachi znacznie się rozpromienił, gdy zostaliśmy sami. Zachowywał się, jakby był co najmniej wcięty. To jego drugi drink, a wygląda jak po sześciu.
            - Jony - zawołałam kumpla, który akurat stał za barem. - Chcesz mi Łasicę zabić? - spytałam się go po cichu.
            - Jego? - Upewnił się, patrząc na bawiącego się orzeszkami Itasia. - Ma wyjątkowo słabą głowę. Ale, jak sobie życzysz, jeśli kobieta mówi, że jej facet ma dość w czubie, to więcej jak pięćdziesiątki wódki nie dostanie do drinka.
            - On nie jest... A z resztą. Dzięki, Jo. Itachi. - Zwróciłam się do mojego towarzysza. - Idziemy wytańczyć twoje procenty. - Pociągnęłam go na parkiet.
            Po trzech kolejnych drinkach Łasicy i jednym moim, opadliśmy ze zmęczenia na loży dla VIPów. Przed pierwszą przyszli Naruto i Sasuke, żeby się pożegnać. Czarny uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo. Wiedziałam, o co mu chodzi, ale tylko przyłożyłam palec do ust na znak, że nic jeszcze nie zrobiłam z moją relacją z Itachim. On jedynie pokręcił z dezaprobatą głową i poszedł w stronę wyjścia.
            - O czo wam chodziło? - Młodemu mężczyźnie już się język plątał.
            - O nic - stwierdziłam i przytuliłam się plecami do jego torsu, a on objął mnie ramieniem.
            - Ze mną też tak potrafisz gadać? - spytał głupkowato.
            - Chyba byś o tym wiedział, prawda? - Zaśmiałam się. - Ja wiem, co byś chciał powiedzieć, a czy ty masz tak samo, to już sam sobie odpowiedz.
            - Tylko czaszami - stwierdził.
             Po dwóch godzinach, paru tańcach i jednym drinku zaczęliśmy się zbierać do domu. Wyjątkowo, chyba pierwszy raz w życiu, jechałam przepisowo. Nie chciałam kontroli policji. Gdy Itachi spytał się, co tak wolno jadę, zaśmiałam się, że nie chcę, żeby na mnie zwymiotował. Przed czwartą rano byliśmy w końcu w domu. Zasłoniłam okna, a Itachi poszedł się umyć. Ja też musiałam się odświeżyć, ale na pewno nie z nim. Po dziesięciu minutach chłopak zwolnił łazienkę, wiec wbiłam się na jego miejsce. Gdy skończyłam się kąpać i wyszłam z pomieszczenia, on siedział na kanapie, oczywiście bez koszulki, ale wyjątkowo w dresach i czytał to, co dla niego przygotowałam.
            - Przestań. - Położyłam dłoń na zeszycie i delikatnie wyciągnęłam go z jego rąk. - Mamy chwilę dla siebie. - Pogładziłam jego twarz.
            - Pięknie dzisiaj wyglądałaś. Teraz też jesteś piękna. - Oho, zaczyna bredzić, ale dzisiaj wyjątkowo może.
            Patrzyliśmy sobie w oczy i uśmiechaliśmy się. W końcu się do niego przybliżyłam i delikatnie pocałowałam. Najlepsze zostawiłam sobie na koniec. Pocałunek jako uwieńczenie dnia. Itachi na początku był w tak ciężkim szoku, że nie zareagował, ale gdy tylko się od niego odsunęłam, a do niego dotarło, iż to wydarzyło się naprawdę, przyciągnął mnie z powrotem, przejmując inicjatywę.
            Całował dobrze, był delikatny i namiętny. Jego język bawił się z moim, szturchając go i dotykając. Przerzuciłam nogę przez jego kolana i usiadłam na jego udach, przodem do niego. Zaplotłam ręce wokół jego szyi, przy okazji ściągając gumkę z jego włosów. Czarne kosmyki swobodnie opadły na kanapę, a ja mogłam się nimi do woli bawić. Itachi gładził mnie po plecach, czasami zjeżdżając na mój tyłek, ale szybko z niego zawracał na moje plecy. Było to bardzo zabawne, zwłaszcza, że nie zgłaszałam sprzeciwu, gdy mnie tam dotykał. Nie chciał mi zrobić nic złego, więc nie widziałam problemu, żeby sobie chwilę potrzymał, ale on najwyraźniej albo nie chciał mnie urazić, albo starał się by było przyjemnie dla każdej ze stron, a nie tylko dla niego. Widziałam troskę w jego oczach.
            - Wow - stwierdził, gdy w końcu się oderwaliśmy od siebie.
            - Coś w tym stylu, Kochanie. - Uśmiechnęłam się.
            - Powiedziałaś "kochanie". - Jego oczy się zaświeciły.
            - Mogę przestać, jeśli chcesz. - Droczyłam się z nim.
            - Nie, skądże. Mów do mnie tak - odpowiedział, znów mnie do siebie przyciągając i łącząc nasze usta.
            Po kolejnych paru namiętnych pocałunkach, powiedziałam, że idę po piwo, żeby w końcu się z nim napić. Przy okazji sobie zapaliłam, a Itachiemu wrzuciłam tabletkę nasenną do trunku. Wiedziałam, że mimo całej mrzonki, która powstała w mojej głowie, tylko pocałunek wyszedł mi dobrze. Wiedziałam, że nie dam rady ogarnąć tego, co za chwilę może się zdarzyć. Sam zainteresowany zrzuci to na zbyt dużą ilość alkoholu we krwi.
            Starałam zachowywać się naturalnie, śmiałam się z nim i trzymałam go za rękę. Widziałam po jego oczach, że czeka na mój ruch, a jednocześnie walczy ze sobą, by zadać mi to pytanie.
            W głowie liczyłam sekundy, żeby lek zaczął jak najszybciej działać.
            - Rerget, powiedz mi, czy chcesz... - Albo mam niebywałe szczęście, albo Itachi ma wyjątkowo słabą głowę do takich specyfików.
            Opadł na kanapę nim zdążył wypowiedzieć "być ze mną". Wiadomo, że odpowiedziałabym "nie". Nie wyszło. Chciałam, ale nie mogłam się przemóc, bałam się. Tak samo bałam się powiedzieć mu, że czuję coś podobnego, co on do mnie. Nasza relacja poszła trochę do przodu i już tego nie cofniemy, ale mogłoby być lepiej.
            Wyszłam z domu, nawet nie starając się być cicho. Przynajmniej do czwartej po południu będzie spał jak zabity. Wsiadłam w nocną kolej i ruszyłam w stronę naszego starego osiedla.
            - Gdzie jesteście? - spytałam, gdy młody Uchiha zachrypniętym głosem powiedział "słucham".
            - Skąd przypuszczenie, że jesteśmy... Poza tym, Rer, daj ludziom spać, jest wcześnie.
            - Odebrałeś telefon Naruto, dlatego pytam gdzie jesteście.
            - Rer, ciebie całkowicie powaliło. - Sasu zaczynał mnie już denerwować.
            - Nie wyszło mi, ale nie ważne. Zadzwoń, jak się wyśpicie.
            - Reru, cze.. - Nie dałam mu dokończyć i się rozłączyłam.
            Tak się wszystko kończy. Niby ktoś jest twoim przyjacielem, ale jak jest potrzebny, to go nie ma lub ma inne rzeczy do roboty. Wiedziałam, że z Sasuke jeszcze nie jesteśmy na tym poziomie, co ja z Naru, ale przynajmniej mógł go obudzić.
            - Już myślałem, że nie zdążę. - Niemal podskoczyłam, gdy mój blondynek usiadł koło mnie. - Nie zdążyłem wyrwać Sasuke telefonu - wytłumaczył - ale wiedziałem, że pewnie jedziesz naszą koleją i chcesz do mnie przyjechać, ale skoro on cię olał, to pojedziesz dalej. Ubrałem się i jak najszybciej poleciałem na stację.
            Przytuliłam się do niego mocno. Objął mnie ramieniem i zaczął głaskać po włosach.
            - Co się stało? Przecież wszystko już było na dobrej drodze - zdziwił się.
            - Nie mogłam, nie byłam w stanie mu powiedzieć, co do niego czuję. Jedynie go pocałowałam. Już chciał mnie spytać, czy z nim będę, ale zdążyłam go uśpić. - Wyjaśniłam.
            - Co zrobiłaś? - Spojrzał na mnie jak na wariatkę.
            - Uśpiłam. Wolałam to niż sprawienie mu przykrości.
            - Jesteś walnięta. - Zaśmiał się.
            - Co nie zmienia faktu, że nie wyszło. - Mi do śmiechu nie było.
            Pociąg dotarł do pętli i wracaliśmy z powrotem na osiedle.
            - Może pojedziemy do ciebie, skoro Łasica i tak jest nietomny? - spytał blondynek.
            - A Sasuke? - Zdziwiło mnie, że nie chce wracać do swojego chłopaka.
            - Też śpi, chyba zbyt bardzo go wymęczyłem. - Zaśmiał się, a mi zaświeciły się oczy.
            - Spaliście ze sobą? - Aż podskoczyłam na miejscu.
            - Jeszcze nie i raczej się nie zapowiada. Przestań, to za wcześnie, żeby z kobietą się przespać, a co dopiero z chłopakiem. - Obruszył się. - Zadowalamy się w inny sposób. - Wyjaśnił.
            - Chyba wolę bez szczegółów. - Zaśmiałam się.
            Wysiedliśmy na moim przystanku. Itachi wciąż spał jak zabity. Okazałam trochę serca i z Naruto przenieśliśmy go na łóżko. Nic go nie ruszyło. Potem z czteropakiem piwa glębneliśmy się do mnie na łóżko. Naruto oparł się o wezgłowie, a ja o ścianę, kładąc mu kolana na jego uda.
            - Co takiego zrobiłeś Sasuke, że nie miał siły? - Drążyłam temat, który jednak mnie zainteresował. - Zrobiłeś mu loda?

***

            - Rer, pogięło cię? - Usłyszałem i otworzyłem natychmiast oczy i już wyciągałem rękę po telefon.
            - Reru, czekaj. - Sasuke spojrzał na mnie z przeprosinami w oczach. Wiedział, że Rerget bardzo dużo dla mnie znaczy, więc w dzień i w nocy jestem do jej dyspozycji.
            - Chyba do nas jedzie naszą linią, ale się obraziła. - Wytłumaczył, a ja zerwałem się czym prędzej, w trybie natychmiastowym wręcz. - Ja się nie ruszam - oznajmił, obracając się na drugi bok.
            - Zadzwonię, jak dowiem się czegoś więcej. - Cmoknąłem go w policzek i wyleciałam z domu.
            Wleciałem na peron w momencie, gdy wjeżdżał na niego pociąg. Jej czerwona czupryna była dostrzegalna już z paru metrów.
            Usiadłem koło niej, nie spodziewała się mnie i tego, że zostawię Sasuke samego. Jednak, gdy moje drugie kochanie mnie potrzebuje, to jestem na każde jej zawołanie.
Zrobiliśmy pętle i pojechaliśmy do niej. Uśpiła Łasicę, więc mogliśmy swobodnie rozmawiać, wygłupiać się i tak dalej. Rozłożyliśmy się na jej łóżku. Jak za starych czasów, położyła mi nogi na uda, żebym ją pomiział.
            - Co zrobiłeś Sasuke, że taki umęczony? - spytała. - Zrobiłeś mu loda? - Ona podskoczyła z zaciekawienia, a ja omal nie wylałem na siebie piwa. - Mów. - Zażądała, siadając do mnie przodem na moich udach. - Bo zacznę cię gilać, a wtedy wylejesz piwo i będziesz prać mi pościel. - Zaczęła mnie szantażować.
            - Jesteś nie możliwa. - Zaśmiałem się.
            Dawno nie była tak blisko mnie. Położyłem dłonie na jej udach, a ona nie protestowała. Była dzisiaj wyjątkowo śmiała. Potrzebowała bliskości, może, gdyby bardziej ufała Itachiemu, to właśnie jemu siedziałaby teraz na udach.
            - Nie było żadnego loda - powiedziałem, dopijając piwo i wyrzucając puszkę do kosza. Ona swoje już dawno wypiła.
            - Nie mów, że obaj macie taką słabą głowę? - Zaśmiała się, przesuwając się bliżej mnie, niebezpiecznie blisko pewnego miejsca.
            - Może. - Uśmiechnąłem się i przejechałem palcami po jej policzku, po czym zjechałem na jej brzuch i żebra. - Pokażesz mi? - spytałem, kładąc całą rękę na jej brzuchu.
            Nie spodziewałem się, by odsłoniła przede mną choć rąbek ciała. Jakież było moje zdziwienie, gdy bez ceregieli ściągnęła koszulkę, pozostając w samym staniku. Dech mi w piersiach zaparło. Po pierwsze, że ją taką zobaczyłem, a po drugie na widok chyba najcudowniejszego tatuażu, jaki oglądałem.
            - I jak, Lisku? Podoba ci się? - spytała, a ja oniemiały przesunąłem palcami po pomarańczowo-czarnym tatuażu.
            Od linii stanika aż do linii spodni rozciągał się obraz przedstawiający lisa o dziewięciu ogonach. Dwa z nich zakręcały się wokół pępka, a pozostałe siedem zachodziły na plecy. Widząc, że przeprowadziłem już dokładne oględziny z przodu, wstała i obróciła się, bym mógł podziwiać jej plecy. Ogony kończyły się na linii jej kręgosłupa, a na każdym był jeden z symboli czakr. Nie mogąc się powstrzymać, wstałem i dotknąłem pierwszego ogona, potem delikatnie zjechałem palcami na sam dół.
            - Ugh, wiesz, że to uwielbiam. - Westchnęła.
            Zachichotałem i przejechałem w ten sposób jeszcze raz. Odwróciła się do mnie i stwierdziłem, że jest stanowczo za blisko. Widziałem jej brązowe oczy pełne stanowczości. Chwyciła mnie za rękę, gdy po raz kolejny próbowałem przejechać jej po plecach. Pchnęła mnie na łóżko i znów na mnie usiadła. Za każdym jej ruchem,  tatuaż jakby ożywał. Położyłem ręce na jej biodrach.
            - Nie starczy miejsca na nic innego - szepnąłem, ponownie dotykając pysk pomarańczowego lisa.
            - Nie potrzebuję nic innego - odpowiedziała, a ja spojrzałem na nią zaskoczony. - Obiecałam ci, że jak tylko to wszystko się skończy, to zrobię sobie tatuaż, który będzie mi przypominał ciebie. Jesteś najważniejszy w moim życiu - powiedziała, delikatnie podwijając moją koszulkę i ukazując czarną spiralę. - Ty też masz coś, co mnie symbolizuje.
            Pod wpływem jej dotyku zrobiło mi się gorąco. Kurwa, dlaczego ja tak reaguję? Przecież mam Sasuke. Ale z Rerget było inaczej.
            - Rer, co robisz? - spytałem, gdy ściągnęła mi koszulkę.
            - To niesprawiedliwe, że tylko ja nie mam górnej części garderoby - szepnęła mi do ucha, owiewając je gorącym powietrzem, że aż zadrżałem, a mój oddech przyspieszył.
            - Co ty...? - jęknąłem, gdy pocałowała mnie w szyję.
            Nie byłem w stanie się ruszyć. To znowu się dzieje. Nie potrafiłem się oprzeć jej dominacji. Bałem się tego, co planuje, ale jednocześnie to mnie podniecało, ona mnie podniecała.
            Złapałem jej ramiona i położyłem na boku obok siebie. Patrzeliśmy sobie w oczy.
            - Boję się. - Wyznałem jej, dotykając jej ramienia i delikatnie zjeżdżając na plecy.
            - Czego? - zapytała, nie przestając mnie dotykać i drażnić moich najczulszych miejsc.
            - Że to wszystko znowu we mnie odżyje. Zobacz, jak reaguję na ciebie, mimo, że jestem z Sasuke. Dalej działasz na mnie tak... Achh... - Niekontrolowane westchnienie wydostało się z moich ust, gdy dotknęła mojej męskości, mimo iż wciąż chronionej przez spodnie, to i tak było niesamowite doznanie.
            I niesamowicie inne niż z Sasuke. Nie lepsze, nie było porównania. Oba doznania były silne, ale tak bardzo się od siebie różniły. Wiedziałem, że z nią łączy mnie coś szczególnego. Tak szczególnego, że nie możemy być razem.
            - Nie myśl, po prostu czuj. - Przejechała palcem po moim torsie. - Dotykaj. - Poprowadziła moją dłoń wzdłuż swoich pleców. - Smakuj. - Wypowiedziała mi to prosto w usta i pocałowała.
            To przełamało wszelkie moje opory. Nie ważne było, że trzy godziny wcześniej zadowalałem się z Sasuke, nie ważne, że godzinę temu ona całowała się z Itachim. Ważne było, że całuje mnie, a ja całym sobą, z całą drzemiącą we mnie namiętnością, oddaję ten pocałunek.
            Chciałem więcej i ona także tego chciała. Nasze ręce błądziły po ciałach, na nowo je poznając.
            Minął rok od naszego ostatniego zbliżenia. Tak, właśnie sobie to uświadomiłem. Dzisiaj mija dokładnie rok. Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, czy zaplanowane działanie, miałem to w dupie. Teraz obchodziło mnie, że całuje moją szyję, dobierając się do mojego rozporka. A ja? Leżę jak ten debil, jęcząc z rozkoszy i nic nie robiąc.
            Opamiętałem się szybko i przekręciłem ją na plecy, pozbywając się jej stanika. Nie miałem zamiaru tarmosić jej piersi, ale były tak pociągające. Pocałowałem ją w mostek, a następnie polizałem i lekko poszczypałem jej sutki. Zaczęły twardnieć i stawać na baczność. Mój wojownik coraz bardziej napierał na spodnie. Byłem rozpalony do granic możliwości. Rer uśmiechała się przebiegle, wiedziała do jakiego stanu mnie doprowadziła, a do tego pozwalała mi chwilowo dominować. Lecz trwało to do momentu, gdy pozbyłem się jej spodni.
            Wykorzystała chwilę mojego bezruchu po zobaczeniu jej czerwonych stringów i pchnęła mnie na plecy, bawiąc się moim ciałem. Szybko straciłem swoje spodnie i bokserki, a światło dzienne ujrzał mój nabrzmiały penis. Przejechała po nim palcami, powodując, że moje ciało wygięło się w łuk. Znów usiadła na mnie okrakiem, pocierając swoją coraz wilgotniejszą dziurką o mojego małego. Całowaliśmy się namiętnie, a ona poruszała kusząco biodrami. Byłem na granicy obłędu. Ściągnąłem z niej ostatnią część garderoby i odwróciłem na plecy. Serce mi waliło jak podczas naszego pierwszego razu.
            Chwyciłem za penisa i nakierowałem go na jej wejście. Delikatnie naparłem. Nie chciałem być brutalny, choć z chęcią wszedłbym w nią cały i pieprzył bez opamiętania. Chyba to wyczuła, bo oplotła mnie nogami, pogłębiając penetrację. Natura dość dobrze mnie wyposażyła, więc nawet zwykle opanowana czerwonowłosa jęknęła, gdy wszedłem cały. Dominowałem przez dłuższą chwilę, poruszając się w niej miarowo.
            Wiedziałem, jaka pozycja jest dla niej najwygodniejsza, jaka sprawia jej przyjemność, dlatego pochwyciłem ją za ramiona i uniosłem do siadu, cały czas będąc w środku. Oplotła wokół mnie nogi, ręce zarzuciła mi na szyję, ale po chwili zjechała nimi na plecy, przywierając jak najmocniej. Trzymałem ją za pośladki, a nogi skrzyżowałem, by było nam wygodniej. Ocierała się swoją łechtaczką o moje podbrzusze, pojękując cicho. Siłą woli powstrzymywała się przed wbiciem paznokci w moje plecy.
            - Możesz - szepnąłem do niej, odrywając się od całowania jej szyi, gdy jej dłonie po raz kolejny się zacisnęły w pięści.
            - Ale... - Nie była przekonana.
            - Chcę, żebyś była w pełni usatysfakcjonowana. - Poruszyłem się w niej penetrując jeszcze głębiej, czując w końcu, jak znęca się nad moimi plecami.
            Podniecało mnie to nawet bardziej niż jej nabrzmiałe usta i zamglony wzrok.
            - Ty też możesz - szepnęła, poruszając się coraz szybciej.
            - Czyli... - Przypomniałem sobie naszą rozmowę sprzed roku, po ostatnim razie. - Nic nie da się zrobić - powiedziała i położyła się na plecy, pociągając mnie za sobą.
            Ucałowałem ją krótko i odchyliłem się, napierając na nią mocniej i szybciej. Jedną ręką drażniłem jej łechtaczkę i starałem się nie dojść przed nią. Po jej ciele zaczęły się rozchodzić przyjemne dreszcze, wiedziałem, że już niedługo. Ja z resztą też miałem coraz mniej samokontroli.
            - Rer - szepnąłem, kładąc się na niej i patrząc w oczy. Ona już wiedziała, czego pragnę. Uśmiechnęła się do mnie i odwróciła tyłem.
            Była to niebezpieczna pozycja, bo w niej całkowicie się zatracałem, ale Czerwona się nie bała. Wszedłem w nią jednym, sprawnym ruchem. Rerget podtrzymywała się barierki łóżka, a ja stymulowałem jej łechtaczkę i dotykałem piersi. Gdy było już blisko, puściła łóżko i wyprostowała się, chwytając mnie prawą ręką za szyję. Dyszałem i jęczałem wprost do jej ucha. Lewą rękę położyła na tej, którą dotykałem jej piersi. Kiedy poczułem jej zaciskającą się pochwę i dreszcze, jakie przeszły jej ciało, eksplodowałem w jej wnętrzu z przeciągłym jękiem.
            Opadliśmy na poduszki, a ja wciąż znajdowałem się w niej. Moja sperma powoli wypływała na pościel, kiedy mój mały przyjaciel zaczął się kurczyć i opadać.
          Leżałem przytulony do jej pleców, składając delikatne pocałunki na jej ramionach. Ona gładziła moje uda. Dotykałem jej brzucha, co chwila zataczając kręgi wokół piersi lub zjeżdżając na dół.
            - Ktoś tu się znowu budzi - szepnęła, dotykając mojego penisa. Jak na zawołanie drgnął i stwardniał.
            Odwróciła się do mnie przodem i oplotła nogą moje biodro. Zaczęła uwodzicielsko poruszać pupą, co chwila o niego zahaczając. Nim zdążyłem przejąć inicjatywę, ona nadziała się na niego i zaczęła poruszać. Kochaliśmy się drugi raz tego ranka i, jak potem się okazało, nie ostatni.