- Ty do niej? Ale jak? - Sasuke był
w ciężkim szoku i wariował po moim pokoju, robiąc mi wyrzuty.
- Normalnie, jak kumpel do kumpeli.
– Wytłumaczyłem mu grzecznie.
- Ale wy się znacie raptem jeden
dzień. – Skomentował mnie młody.
- W takim razie idę do niej jak
prawnik do klienta, ulżyło? - powiedziałem i kazałem się oddalić.
Mój braciszek jest porąbany, ale
mógłby sobie dać spokój z tą dziewczyną. Opowiedział mi o wypadku i o kłótni z
Naruto. Skąd on się tam wziął, to już przemilczał. Lubię Reru. Jest inna niż
reszta szajbniętych szesnastolatek. Dojrzalsza. No i mi się bardzo podoba. Jest
ładna i zabawna. Nigdy nie eksponuje za bardzo swojego ciała, ma szacunek do
siebie i do innych. Jest w niej jakiś magnes, który mnie pociąga.
Pojawiłem się o umówionej godzinie
przy drzwiach. Usłyszałem, jak stado słoni zlatuje po schodach, ach, nie, to
tylko rozpędzona czerwonowłosa. Otwarła z rozmachem drzwi. W lewej ręce miała
jakąś teczkę i stos papierów. Na uchu założony miała bluetooth i z kimś
rozmawiała. Machnęła ręką, żebym wszedł. Zaprowadziła do salonu, gdzie czekały
już przygotowane przez nią szklanki i sok. Obok leżały kolejne sterty papierów,
a na nich delikatnie ułożone okulary. Nie wiedziałem, że je nosi. Pewnie tak
jak ja, potrzebne jej są tylko do czytania lub gdy jej wzrok już nie wyrabia i
potrzebuje pomocy szkieł.
Dziewczyna rzeczowo przedstawiła mi
zarys sytuacji. Miałem dla niej zrobić pismo do sądu o przejęcie majątku, gdyby
śpiączka się przedłużyła. Lekarze nie mają dobrej prognozy dla jej ojca, więc
nie ma na co czekać.
- No i ostatnia rzecz – powiedziała,
gdy załatwiliśmy większość prawnych kruczków. - Opiekun prawny. – Spojrzała na
mnie, wyciągając w moją stronę teczkę. – Chciałabym, żebyś nim został.
Wystarczy, żebyś był nim na papierku, wcale nie musisz się mną interesować, a
tym bardziej zajmować - powiedziała niepewnie.
- A jeśli chcę się tobą zajmować? -
Uśmiechnąłem się, trochę zdziwiony jej propozycją, ale równie zadowolony i
szczęśliwy, że wybrała właśnie mnie.
Położyłem delikatnie swoją dłoń na
jej ręce, chcąc dodać jej otuchy, ale dziewczyna cofnęła się jak oparzona.
Zrobiła się lekko blada, oddychała szybciej niż normalnie, najwyraźniej
przestraszona.
- Przepraszam, ostatnio dużo się
wydarzyło – powiedziała zimnym tonem i przerzuciła ostatnie papiery na wierzch.
Nie odzywałem się, dając jej czas na
własne przemyślenia. Jeżeli będzie chciała, to sama się otworzy. Widziałem, że
tłumi coś w sobie, ale nie chce powiedzieć. Nie chciałem jej już dotykać, by
bardziej nie zdenerwować. Pojąłem, że z jakiegoś powodu dotyk ją drażnił i
się go bała.
- Wybacz mi na chwilę. – Wstała i
udała się do łazienki, po drodze zamykając z rozmachem drzwi do pokoju jej
ojca.
Zastanawiałem się, co takiego się
stało, że dziewczyna się tak zachowuje. To, że Naruto dał jej w twarz, jeszcze
na nic nie wskazuje. To, że ojciec mógł jej coś zrobić, wydaje się bardziej
prawdopodobne, ale nie wierzę, że to był jakiś odosobniony przypadek, bo wtedy
przynajmniej by go żałowała, a ona jest oschła, niemalże cieszy się, że pozbyła
się go. Coś ją naprawdę zraziło. Nie chcę do siebie dopuszczać złych
podejrzeń, ale coraz bardziej stają się one prawdopodobne.
- Nic ci nie jest? - Zapukałem do
toalety po piętnastu minutach jej nieobecności.
Nie dawała znaku życia, więc
nacisnąłem klamkę. Drzwi były otwarte, pchnąłem je i wszedłem do środka. Serce
niemal mi stanęło, gdy zobaczyłem, że leży nieprzytomna na podłodze.
Natychmiast znalazłem się koło niej i sprawdziłem, czy oddycha. Nie obyło się
bez zarejestrowania siniaków na jej plecach, gdyż bluzka nieco się podciągnęła.
Była też przeraźliwie chuda. Uniosłem ją delikatnie i zacząłem cucić. Otworzyła
oczy i natychmiast się ode mnie cofnęła, tak że musiałem ją przytrzymać, by nie
walnęła w muszlę klozetową.
- Boisz się mnie? - spytałem,
puszczając ją, gdy się uspokoiła.
- Nie na co dzień mdleję i budzę
się, a nade mną stoi facet. O, na przykład ty - odpowiedziała swoim zwyczajowym
tonem.
- Co ukrywasz? - spytałem wprost.
Nie odpowiedziała tylko odwróciła
głowę. Nie naciskałem, ale wolałbym wiedzieć.
- Wracajmy do pracy – powiedziała
wstając, byłem gotów ją podtrzymać, ale nie zamierzałem tego robić na siłę i
tak odtrąciłaby mnie, robiąc sobie przy tym większą krzywdę.
Usiedliśmy znów przy stole, ale
wciąż byłem gotów działać. Podała mi mały, niebieski zeszyt, może szesnastokartkowy. Spojrzałem na nią zdezorientowany.
- Opieka społeczna prowadzi wywiad,
naucz się tych pytań i odpowiedzi, nie sugeruj się nimi w ocenianiu mnie,
większość to kłamstwo. Dobrze by było, gdybyś zrobił taki zeszycik dla mnie,
mnie też będą pytać – powiedziała, zakładając okulary i przeglądając notatki.
Dopiero koło ósmej wieczór
załatwiliśmy wszystkie sprawy. Zacząłem zbierać się do domu. Zawahałem się
jednak przez chwilę. I dobrze, że to zrobiłem, bo gdy znów na nią spojrzałem,
trzymała się za nos. Nie trzeba było być geniuszem, by się domyślić, że z niego
krwawiła.
- Od ilu dni nie spałaś? - spytałem,
świdrując ją wzrokiem.
- Od niedzieli – wydukała.
- A nie jadłaś od? - Drążyłem.
- Nie pamiętam. – Przyznała.
Ktoś, kto patrzy na nią z boku w
normalny, zwykły dzień powie, że to silna, pewna siebie dziewczyna o mocnym
charakterze. W tym momencie widziałem bardzo nieszczęśliwą, zagubioną kruszynę.
Podałem jej chusteczkę i usiadłem z powrotem na fotelu. Domyśliłem się, że
zmuszenie jej do czegokolwiek nie ma sensu. Ona wiedziała dobrze, co ma robić.
Ja tylko czuwałem. Zrobiło mi się jej żal. Nigdy bym nie pomyślał, że może
przechodzić takie piekło. Czuła się opuszczona, nie chciała nikomu ufać, bała
się ludzi. Bała się, że ktoś ją skrzywdzi.
Ja na pewno nie chciałem jej
skrzywdzić. Starałem się jakoś pomoc, dotrzeć do niej. Ale ona była uparta i
zamknęła się w swojej wieży w umyśle. Po konfrontacji z Naruto tym bardziej
czuje, że nie ma już nikogo. Chciałem być przy niej, być jej opiekunem, ale
także kimś więcej. I chciałem, żeby miała taką świadomość.
- Nie uciekaj ode mnie –
powiedziałem do niej. – Porozmawiaj ze mną. Wyżal się, nie jesteś sama. Chcesz,
żebym był twoim opiekunem, dobrze, ale to wymaga, żebyś mi zaufała. - Chwyciłem
jej wolną dłoń, z którą od razu uciekła.
- Byłabym wdzięczna, gdybyś podał mi
koszyk z tabletkami z dolnej szuflady. - Zwróciła się do mnie oschle.
Spełniłem jej prośbę, przynosząc
koszyk pełen najróżniejszych słoiczków z lekami. Większość nosiła nazwy, na
których połamałbym sobie język. Wyjęła jeden z nich i po wyczyszczeniu nosa
zażyła dwie tabletki.
- Co to? - spytałem podejrzliwie.
- Lek na hemofilię. Zażywam je przy
krwotokach – odpowiedziała, jakby to była poranna rosa.
- Masz hemofilię? - zapytałem,
zdenerwowany tym, co się o niej dowiaduję.
- Nie, ale mam znajomości. – Zaśmiała
się i nie rozwijała dalej tematu. – Idź już. - „Delikatnie” wygoniła mnie do
domu.
Nie chcąc się z nią kłócić,
wyszedłem i wróciłem do siebie. Czuję, że będzie ciekawie. Usiadłem w swoim pokoju
i zacząłem czytać zeszyt. Zastanawiałem się, które odpowiedzi są prawdziwe, a
które po prostu zmyśliła. Będę musiał ją kiedyś poprosić, żeby zapisała szczere
wypowiedzi. Zaśmiałem się, czytając wersję jak i kiedy się poznaliśmy. Wyjąłem
kartki i zacząłem na brudno zapisywać swoje odpowiedzi.
Zasnąłem szybko, jutro od rana
miałem zajęcia na uczelni. Młody do szkoły, mam nadzieję, że nie będzie jej
zbytnio napastował. Ja szybko zrozumiałem, że nie ma co na nią teraz naciskać.
Ale wkrótce, gdy się trochę uspokoi ta skomplikowana sytuacja...
***
Próbowałem ją przeprosić, dzwoniłem,
pisałem. Wszystko na nic. Rodzice traktują mnie jak trędowatego. Uderzyłem
jedyną osobę, na której mi zależało. Dlaczego? Bo jestem idiotą. Głupim idiotą,
któremu nerwy puściły w najmniej odpowiednim momencie. Ale już wiedziałem,
dlaczego taka jest zła na wszystko wokół. Miała wtedy dobry humor, a jej ojciec
to spierdolił. Dlatego zamknęła się w sobie. I nie chciała nikogo znać. Jej
ojciec zawsze wszystko pierdoli. Dlatego dobrze by było, gdyby naprawdę
zdechł. Z tego, co się dowiedziałam, nie jest z nim dobrze, ale skurwysyny
tacy jak on zawsze mają szczęście, przeżywają najgorsze wypadki. A ona znów
będzie cierpieć. Wziąłbym ją do siebie, ale nie szybko mi wybaczy. Naprawdę nie
wiem, co we mnie wstąpiło. A ona nie próbowała się bronić. Przed ojcem zawsze
się broniła, a teraz nic. Oznaczało to tylko jedno. Naprawdę mi ufała. A ja to
zepsułem. Zepsułem te wszystkie łączące nas chwile. Żałowałem swojego czynu,
ale żal tu nic nie zmieni.
W poniedziałek jej nie było. Odchodziłem
od zmysłów. Sasuke nie odzywał się do mnie. Zaczynałem lubić tego kolesia, więc
na długiej przerwie podszedłem do niego.
- Sasuke, musimy pogadać -
powiedziałem bez ogródek.
- Niby o czym? - Zmierzył mnie
ostro.
- Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
Jestem ostatnią osobą, która by zrobiła jej krzywdę. Ostatnią, która chciałaby
jej bólu. Ostatnią, która podniosłaby na nią rękę. Ona mi ufała. Zaufaj mi
także i przebacz, bo nie chciałem jej cierpienia. – Niemalże wyjęczałem w jego
stronę. – Nie broniła się. Powiedziała, że nic dla niej nie znaczę. Rozumiesz
to? Nic. To gorsze niż największe linczowanie świata.
- Więc dlatego ją uderzyłeś? Bo
zabolały cię jej słowa? - spytał z kpiną.
- Nie – zaprzeczyłem od razu – i tak
– dodałem po chwili. – Nie mogę jej stracić, to najważniejsza osoba w moim
życiu. A ja ją zraniłem. Chciałbym cofnąć czas.
- Wierzę ci - powiedział w końcu
chłopak. – Widziałem, jak się zachowujecie, jesteście prawdziwymi przyjaciółmi.
Cokolwiek by się nie stało, ona ci wybaczy. Ale nie startuj do niej, ona tego
nie chce. Powie ci to każdy, kogo zapytasz. Teraz potrzebuje Naruto
przyjaciela, a nie Naruto urażonej dumy. - Jego słowa podziałały jak bicz.
Przytuliłem go w geście
podziękowania. Odwzajemnił uścisk i poklepał mnie pokrzepiająco po plecach.
Między nami było już OK. Została jeszcze tylko ona.
We wtorek pojawiła się w szkole.
Była blada i niewiele mówiła. Zachowywała się zupełnie jak nie Rer. Nawet
zrezygnowała z konkursu z matematyki. Matma to był jej konik. Kochała
rozwiązywać łamigłówki i problemy matematyczne. A teraz tak po prostu z tego
zrezygnowała. Była przybita. Nie zwracała uwagi na nic. Podejrzewałem po jej
rozszerzonych źrenicach i zakładaniu na lekcje okularów, że dawno nie przespała
dobrze nocy. O ile w ogóle spała. Z Sasuke rozmawiała swobodnie i normalnie.
Jednak, gdy dotknął jej ramienia, by dodać jej otuchy, cofnęła się jak
oparzona. Coś mi tu nie pasowało. Sasuke wypytywał ją o spotkanie z Itachim. To
się stało jeszcze bardziej podejrzane. Widziałem, że nie bierze morfiny. Jednak
już dwa razy wzięła jakiś zielony syrop. Podejrzewałem Metadon. Trudno było
pomylić go z czym innym.
- Rer! - Złapałem ją przed WF-em,
ale wyrwała się z mojego uścisku. – Rerujitsu, proszę cię, porozmawiajmy! -
krzyknąłem.
- Nie mamy o czym. – Była wobec mnie
zimna.
- Ależ owszem, mamy. – Nie
poddawałem się.
Przeprosiłem ją, jak najlepiej
potrafiłem. Płaszczyłem się, płakałem, błagałem. Wiedziałem, że nie będzie
łatwo. Ale dostałem szansę. Poprosiła mnie o spotkanie w jej domu po szkole.
Jak na skrzydłach tam poleciałem. Nie chciałem z nią jechać motorem, nawet nie
odważyłbym się prosić. Siedzieliśmy w salonie, rozmawiała ze mną rzeczowo, bez
emocji, zmieniła się wobec mnie. Zastanawiałem się, czy to wynik tego, że mnie
poniosło, czy to wynik bijatyki z ojcem. Jakby nie patrzył, znów będę musiał
odbudować jej zaufanie do mnie. A nie będzie to łatwe zadanie. Ale byłem gotów
je podjąć i poświęcić wszystko, by odzyskać jej przyjaźń. Zrezygnowałem z niej
jako dziewczyny. Jej przyjaźń jest ważniejsza i liczyła się dla mnie bardziej,
nie wyobrażałem sobie życia bez jej obecności.
Przyjęła moje przeprosiny, ale nie
będzie tak, jak dawniej. Bez miziania, pieszczot, wygłupów. Zachowanie Reru
zmieniło się radykalnie. Cieszyłem się jednak, że w ogóle ze mną rozmawiała, że
jest w miarę otwarta, że wciąż jej na mnie zależy, bez względu na to, co
powiedziała w niedzielę, wczesnym rankiem w jej garażu.
A jej ojciec był bez zmian, to
oznaczało, że być może już się nie poprawi. Wiec miałaby spokój przez resztę
życia. I mnóstwo problemów prawnych.
- Kogo wybierzesz na opiekuna? -
spytałem, mając nadzieję, że mimo wszystko wybierze moich rodziców.
Pomimo tego, co się stało, wciąż
byliśmy przyjaciółmi, moi rodzice nic jej nie zrobili, a wizja mieszkania z
najlepszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miałem, przyprawiała mnie o radosne
kołatanie serca.
- Itachiego. – Zatkało mnie.
Był ostatnią osobą, którą bym o to
podejrzewał. Jednak nic się nie dało zrobić. Reru podjęła decyzję i miała do
tego prawo, a ja nie byłem kimś, kto mógłby jej coś doradzać, czy odradzać.
Wybrała go i dobrze, widocznie przy nim czuje się najlepiej. On jej wpadł w
oko, nic więc dziwnego. Reru zawsze gustowała w dojrzalszych, szkoda tylko, że
to nie ja jestem jej obiektem westchnień. Ale wolę jej szczęście od wspólnego
nieszczęścia.
Najbliższe tygodnie nie były dla nas
łatwe, ale staraliśmy się dogadać. Gdy Reru się ode mnie oddalała, zbliżaliśmy
się do siebie z Sasuke, aż nadszedł dzień rozprawy sądowej, orzekającej opiekuna
Rer. Razem z Sasuke występowaliśmy w roli świadków. Wszystkie te głupie
pytania, przesłuchania. Ale trafiliśmy na rzeczowego sędziego i po dwóch
godzinach wyszliśmy z sali ze świstkiem papieru, pozwalającym Itachiemu
objąć prawną opiekę nad Reru do ukończenia przez nią osiemnastego roku życia,
kiedy stanie się już zupełnie samodzielna według prawa, bo w życiu była już
taka nawet przed śmiercią matki, a po niej jeszcze bardziej się usamodzielniła.
- Może pójdziemy na piwko,
świętować? - Zaproponowałem.
Rerget cieszyła się z decyzji sądu
na swój własny, nikomu niepojęty sposób. Po cichu, z uśmiechem błądzącym na
twarzy. Odkąd opium zamieniła na metadon, stała się jeszcze bardziej pokręcona,
miła i tak dziwnie wszystko jej zwisało. I wtedy zrozumiałem, że nie pójdzie
świętować. Przy metadonie nawet niewielka ilość alkoholu może zabić.
- Wybaczcie, ale ja muszę jeszcze
parę spraw z Itachim załatwić, może poświętujemy pod koniec tygodnia. – Nie
przyjęła zaproszenia na popijawę, ale też nie odmówiła, więc jest dobrze.
Gdy razem z
Itachim oddaliła się w stronę parkingu, zwróciłem się do Sasu, z tą samą
propozycją, na którą bardzo chętnie się zgodził. Niestety tylko na jedno piwko,
bo przy swoich lekach nie może więcej pić, ale przynajmniej ze mną pójdzie.
Choroba Sasuke ma dziwaczną nazwę,
której nie wymówię, ale polega mniej więcej na tym, że jego oskrzela
strajkują i nie chcą się same rozprężać. Dlatego ma duszności, bóle w klatce i
szeroką gamę tego typu rzeczy. Hmm, chyba rzeczywiście bardzo się zbliżyliśmy z
tym z natury zamkniętym w sobie chłopaku. Czasami się śmieje z moich głupich żartów
i wariactw, które wyprawiam i nazywa mnie Młotkiem. To nawet rozczulające,
patrzyć na niego i się śmiać z jego zdegustowania moją osobą.
- Odpuściłeś sobie, prawda? -
spytałem, widząc, jak patrzył na brata i Reru, uśmiechając się pod nosem.
- Co? - spytał, jakby nie wiedział,
o co mi chodzi, a zaczynaliśmy powoli rozumieć się bez słów.
- Nie udawaj, że nie wiesz, o co mi
chodzi, głąbie. O Reru, odpuściłeś sobie.
- Wolę, żeby była szczęśliwa z moim
bratem. Prawda jest taka, że nie chciała żadnego z nas. A za nim pójdzie
wszędzie, on dla niej też jest gotów do poświęceń. Nie pamiętam, kiedy ostatnio
był taki poważny i odpowiedzialny – odpowiedział.
- Oby tego nie spierdolił -
stwierdziłem i poszliśmy na piwo.
Nareszcie znalazłam trochę czasu, więc od razu weszłam. I co mogę powiedzieć?
OdpowiedzUsuńOgólnie nie jestem za bardzo obeznana z Naruto, jak do tej pory siedziałam w fandomie HP, ewentualnie Kuroshitsuji. Nie przepadam także za taką formą narracji, najbardziej odpowiada mi trzecioosobowa.
Ale... No właśnie: "ale".
Wciągnęło mnie, i to niesamowicie! Opowiadanie jest świetne, przeczytałam od razu całe dziesięć rozdziałów. Nie przeszkadza mi nawet ta narracja. Ba, nawet tutaj pasuje.
Opisujesz wszystko ciekawie, nie pozwalasz nudzić się czytelnikowi. Co prawda pojawiają się błędy i szalejące przecinki, ale - o dziwo - jakoś mi nie przeszkadzały, a w każdym razie nie utrudniały czytania.
Twoi bohaterowie bardzo przypadli mi do gustu, podoba mi się także to, że piszesz z punktu widzenia nie jednej osoby, ale każdego z nich.
Podsumowując: masz we mnie stałą czytelniczkę;)
(Tak przy okazji, weszłam także na Twoje drarry, ale nie mogę dodać komenta, bo nie ma opcji anonimowego. Napiszę więc tutaj, że zapowiada się ciekawie;))
Życzę dużo weny, chęci i czekam na kolejny rozdział.
NigrumLotus
[http://hp-przebudzenie.blog.onet.pl/]
A pегson eѕsеntіаlly help to makе ѕіgnificantly articles
OdpowiedzUsuńI would state. Thiѕ is the ѵеrу fігst tіme Ι frequented your web pagе
and up to nοw? I surprised ωith the analуsis you made to creаte this actual ρut up
increԁіble. Great job!
my blog post :: payday loans
My ѕρouse and I ѕtumblеd oνer here diffeгent page
OdpowiedzUsuńand thоught I mіght chеck things οut.
I like what I see sо nοω i'm following you. Look forward to checking out your web page again.
Here is my web page same day loans
Aw, this was an exceptіonally nice
OdpowiedzUsuńpost. Taking the time and actual effort tο
cгеate а gгeat article… but
whаt can I sаy… I procraѕtіnate
a whole lot and don't seem to get nearly anything done.
my webpage :: instant cash loans
Αsκing questions are gеnuіnеly gοod thіng if you аre nοt undeгstanding something cοmpletely, howevег this parаgraph prοvideѕ fastiԁіouѕ
OdpowiedzUsuńunderstanding yet.
Нeге іs my weblog - payday loans uk
Way сool! Some very valid pointѕ!
OdpowiedzUsuńI appreciatе you writing this write-up and also
the гest of the webѕite іs alsо very good.
My ωeblog; quick loans
еxcеllent ρoints altogether, yοu simρly gаinеd a emblеm neω reader.
OdpowiedzUsuńWhat could you ѕuggest about your poѕt that you maԁe a few dаyѕ ago?
Anу positive?
Alsο visit my ωeblоg ... payday loans
Hey there, Yоu've done a great job. I'll defіnitely dіgg it and personally гecommend to
OdpowiedzUsuńmy frіenԁs. I аm confident they will bе benefited from thіs sіte.
Rеview my web site - instant cash loans
Please let me κnoω if уou're looking for a article writer for your site. You have some really good posts and I think I would be a good asset. If you ever want to take some of the load off, I'd absolutely lovе to wгite
OdpowiedzUsuńsome content for yοur blog in exchangе for а link bacκ tο mіnе.
Please send me an еmail if interеsted. Thanκs!
Have a look at my web site: Payday Loans
mаgnifiсent pοintѕ altogеthеr, you sіmplу gаined a neω rеadеr.
OdpowiedzUsuńWhat could уou гecοmmend аbout уour publish that you just made sοme dауѕ аgo?
Αny positivе?
mу wеblog :: Payday Loans
Howdy very cool ωeb site!! Guy .. Exсellent .
OdpowiedzUsuń. Amazing .. I wіll bookmark your blоg and take the feeԁѕ also?
I am glad to seek out so many useful info right hеre in the ѕubmіt, we need
work out extra technіques in this regard,
thanks for sharing. . . . . .
my pagе ... payday loans
Attractive element of cοntеnt.
OdpowiedzUsuńI sіmplу stumbleԁ upon your blog and in aсcesѕіon
caріtаl to saу that I get actually еnjoуed account уour
wеblog pоsts. Any wаy I'll be subscribing on your feeds and even I success you access consistently fast.
Feel free to visit my web site; payday loans