- Sesja zdjęciowa? Pojebało cię? - Usłyszałem
dezaprobatę Czerwonej.
- No weź, ostatnio aktualizowałaś
profil, jak wrzuciłaś zdjęcia z nowego mieszkania. Sasu swój też zaniedbał.
Weźmiemy swoje aparaty i dobrze się będziemy bawić. - Przekonywałem ją. - Łasiczka
jest w pracy, więc masz wolne. - Dobiłem gwóźdź do trumny.
- Zwariuję z tobą, cholera -
jęknęła, ale się zgodziła.
Mieliśmy ostatni dzień szkoły przed
przerwą świąteczną. Chciałem go spędzić z chłopakiem i przyjaciółką, a przy
okazji zrobić coś fajnego. Dawno nie robiliśmy sobie zdjęć, więc była ku temu
doskonała okazja.
- Ten park mi się źle kojarzy -
powiedział Sasuke, idąc koło mnie z aparatem w ręce - i to przez ciebie. - Zwrócił
się do Czerwonej, która w tym samym czasie pstryknęła mu fotkę.
Szedłem uśmiechnięty i przygotowany
na białe szaleństwo. Dobrze, że razem z Reru kupiliśmy tego odpornego na
wszystko Nikkona. Co się okazało, Sasu miał dokładnie takiego samego. Już sam
ten zbieg okoliczności przyprawiał mnie o rozszerzanie ust w uśmiechu.
- Nic nie zrobiłam. - Udała
niewiniątko. - Poza tym, kto się obściskuje w parku? - spytała, wystawiając
język.
- Na przykład oni? - rzuciłem,
pstrykając zdjęcie jakiejś tulącej się parze.
- Fakt. - Przyznała, stając koło
fontanny. - Patrzcie, syrenka!
- Jaka znowu syrenka? - Obróciłem
się w jej stronę i dostałem kulką śniegu w twarz.
- A taka. - Wyjaśniła z
zadowoleniem, robiąc mi zdjęcie.
Bawiliśmy się jak małe dzieci.
Przechodnie dość nieprzychylnie się na nas patrzeli. My za to mieliśmy świetny
ubaw. Najbardziej spodobało mi się zdjęcie, gdy Rer rzuciła się w stronę
Sasuke, a on pisnął jak baba, robiąc przy tym śmieszną minę. Udało mi się
złapać ten moment na zdjęciu i przysięgam, że wkrótce je sobie wydrukuję.
Rerget zrobiła zdjęcie mi i Sasu, gdy chwilowo odpoczywaliśmy, on z głową na
moim ramieniu, a ja patrzący na niego... jakbym się zakochał. Zrobiłem także
parę fotek Reru, jak pali fajkę, potem takie świetne, jak patrzy się w dal i
jedno takie śliczne, do którego zapozowała, spojrzała się w aparat i
uśmiechnęła - je też sobie wydrukuję. Potem zrobiliśmy sobie razem zdjęcie.
Sasu już sikał ze śmiechu, gdy kłóciliśmy się, w który obiektyw patrzeć. Nie do
śmiechu mu było, gdy przywarliśmy do niego i z obu stron błysnęła lampa. Na sam
koniec zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie. Wszystkie trzy aparaty ustawiliśmy na
ławce i daliśmy samowyzwalacz, sami zapozowaliśmy koło fontanny, Czerwona w
środku, a my po bokach.
"Ore da..." - Usłyszeliśmy
telefon Reru. Odebrała go, chwilę pogadała i się rozłączyła.
- Co się stało? - spytałem.
- Nic. Ci, którzy kupili dom, będą
się wprowadzać. Dzwonił pośrednik - odparła, chowając telefon.
- Sprzedałaś dom? Kiedy? - Sasu się
ożywił.
- Tak jakoś miesiąc temu? - Nie była
pewna, a mi kopara opadła.
- I nic nam nie powiedziałaś,
wredoto? - Napadłem na nią.
- Tak wyszło. - Uśmiechnęła się
przepraszająco.
- Ja ci zaraz wyjdę. - Zrobiłem
groźną minę i zacząłem się z nią tarzać po śniegu.
"Yours animal calling to you..."
- Usłyszałem znów jej telefon.
- Tym razem to łasica. - Zaśmiałem
się, gdy pojąłem znaczenie słowa animal.
- Pewnie wrócił do domu i mnie szuka.
- Uśmiechnęła się. - No, co jest?... W parku z chłopakami... Bawimy się na
śniegu... To zajrzyj do piekarnika, niemoto i nie marudź. Za niedługo będę. - I
się rozłączyła, a my już sikaliśmy ze śmiechu.
- Tęskno mu? - spytał Sasuke.
- Totalnie. Jeszcze śmie mi
powiedzieć, że bez żarcia został. - Zdegustowała się. - Ale serio, chłopaki,
już późno, spikniemy się w święta. - Pożegnała się z nami i poszła.
- Czy mi się zdaje, czy ona słucha
się mojego brata? - Zdziwił się Sasuke, gdy była już dostatecznie daleko, by
nas nie usłyszeć.
- Nie, po prostu martwi się o swoje
przyprawy. - Wyjaśniłem, pstrykając mu fotkę z zaskoczenia.
Było już całkiem ciemno, więc
postanowiliśmy, że też będziemy wracać. Zaprosiłem Sasu do siebie na ciepłą
herbatę. Rozgrzaliśmy się nieco po takim czasie na zimnie. Mieliśmy praktycznie
wszystko mokre, więc wziąłem z pokoju podwójny zestaw ubrań i poszliśmy się
przebrać do łazienki. Wspólne przebieranie skończyło się jednak na całowaniu i
ocieraniu o siebie gołymi penisami. Musieliśmy zrekompensować sobie cały dzień
bez czułych gestów. Może raz udało nam się przelotnie cmoknąć (a Rer to
uwieczniła), ale tak to nie było okazji.
Całowaliśmy się, dotykaliśmy, a moje
podniecenie rosło. W końcu chwyciłem za nasze przyrodzenia, stymulując oba na
raz. Sasuke zrobił się lekko czerwony, co jeszcze bardziej mnie podniecało. W
końcu osiągnęliśmy spełnienie. Nie poszliśmy jednak dalej. Może nie byliśmy
gotowi? A może bez słowa "kocham" to nie wypali?
Coraz częściej rozważałem swe
uczucia do Czarnego, wciąż jednak nie potrafiłem się określić. Dzisiaj to
zdjęcie, kiedy on się tuli, a ja patrzę na niego. Naprawdę wyglądaliśmy na
zakochanych.
- Dwudziestego pierwszego zabieram
cię na imprezkę - powiedział, tuląc się do moich pleców.
- Nieźle, a do jakiego klubu? -
spytałem, odwracając się do niego twarzą i głaszcząc jego włosy.
- Zwykłego, w gejowskim by mi cię
poderwali. - Uśmiechnął się.
- Ale wiesz, że mnie nie pociągają
inni faceci? - spytałem.
- Tak, ale ty byś ich pociągał.
Gadałem z Deiem, wkręci nas na jakąś VIPowską - odparł i cmoknął mnie w nos.
Poleżeliśmy razem jeszcze godzinę,
po czym odesłałem go do domu. Nim zdążyłem się przeciągnąć i glebnąć z
powrotem, dostałem wiadomość na komunikatorze.
"Siema, pamiętasz o 21st?"
- To tylko Rer.
"Taa" - odpisałem.
Pamiętam, wariatko, że trzymam
u siebie prezent dla twojej łasiczki, tak samo jak łasiczka trzyma u mojej mamy
prezent dla ciebie.
Ona i on są powaleni. Czyste
wariactwo...
***
- Wieczorem wychodzimy. - Zakomunikowałam,
patrząc, jak chłopak szwęda się wokół tej cholernej jemioły.
- Pamiętam - odpowiedział.
Był zły, bo jeszcze nie złożyłam mu
życzeń urodzinowych. Pewnie sądził, że zapomniałam. Cały czas zerkał na mnie z
nadzieją. Niestety, prędzej jak o szesnastej ich nie usłyszy. Nie chciałam, by
otworzył prezent zanim wyjdziemy, więc postanowiłam dać mu go chwilę przed.
- Jemioła uschła - stwierdził
smutno.
Wyjrzałam znad książki na to, co
wyprawiał.
- Pocałuj ją, to może ożyje. - Zażartowałam
i wróciłam do lektury.
- Może ty mnie pocałuj, wtedy będzie
magicznie. - Rozmarzył się.
- Itachi, wróć na ziemię i siadaj na
dupie albo idź się stylizować. - Musiałam się go pozbyć z pola widzenia.
Gdy tylko zamknął się w łazience,
poszłam do pokoju i wyciągnęłam pakunek. Był w nim zeszyt, który
przygotowywałam przeszło dwa miesiące, a także najnowsza płyta jego ulubionego
zespołu, koszulka z autografami całej kapeli i nowy zegarek z (ale narcyzm,
wiem) moim zdjęciem w środku. Na pierwszy rzut oka był to zwykły sportowy
zegarek, nawet nie było widać, że jest otwierany.
Po jakiejś godzinie usłyszałam
otwieranie i zamykanie drzwi od łazienki. A podobno, to kobiety spędzają
najwięcej czasu przed lustrem. Jak widać, Itaś ma więcej z kobiety niż
ja. W tym samym czasie, co on się pięknił, ja też się przyszykowałam.
Założyłam ładną, srebrną bluzeczkę z długim rękawem i czerwone spodnie rurki.
Trochę ładniej i staranniej niż zazwyczaj, związałam i upięłam włosy, a w
pierwsze dziurki w uszach założyłam długie srebrne kolczyki.
Wyszłam z pokoju i napotkałam widok
pleców Itachiego. Siedział na kanapie tyłem do mnie i nawet nie raczył na mnie
spojrzeć. Dąsał się o te całe życzenia. Stanęłam za nim i pochylając się,
położyłam pakunek na jego kolanach.
- Wszystkiego najlepszego, Itachi -
powiedziałam mu do ucha, całując w policzek.
Oprzytomniał i spojrzał na mnie, a
potem na prezent. Wciąż stałam za nim, a moje ręce spoczęły na jego ramionach.
Z uwagą przyglądałam się, jak otwiera paczkę. Oczy mu się zaświeciły na widok
płyty jego ulubionej kapeli, a jeszcze bardziej, gdy ujrzał ich autografy na
koszulce. Słowem "WOW" opisał zegarek i od razu go założył na lewy
nadgarstek.
Ciekawe, kiedy się zorientuje, że w
środku tego małego urządzenia jest coś jeszcze. Potem zobaczył zeszyt. Otworzył
na pierwszej stronie, gdzie okolony rysunkiem napis głosił: "Dla
Itachiego. To, co skrywam w sercu swoim". Już chciał wziąć się za czytanie,
ale go powstrzymałam, kładąc dłoń na papierze.
- Na lekturę będzie jeszcze czas -
powiedziałam spokojnie.
Itachi wyglądał, jakby odjęło mu
mowę. Oczy mu się niebezpiecznie świeciły, a usta miał półotwarte. Odłożył
zeszyt i inne prezenty na stół, po czym pociągnął mnie na kanapę, tak że
przeleciałam przez oparcie i wylądowałam na jego kolanach, z głową opartą o
jego tors. Podciągnął mnie wyżej i mocno przytulił.
- Dziękuję, Kochanie. To
najwspanialszy prezent, jaki w życiu dostałem - powiedział, niemalże płacząc.
- No już, wariacie. - Pogłaskałam go
po głowie, a potem po twarzy, gdy już lekko się odsunął. - Zbieramy się? - spytałam,
ciągnąc go za szarą koszulę w paski.
- Jasne. - Wypuścił mnie z objęć. -
Choć wciąż nie podoba mi się pomysł, żeby jechać tam na motorze - jęknął,
przyglądając się, jak zakładam kurtkę od motoru i przypinam ją do spodni oraz
wysokie buty od kompletu. - Wygodnie ci będzie w nich tańczyć? - spytał, gdy
już wychodziliśmy.
- Mam adidasy w motorze -
opowiedziałam.
- Nienawidzę jednośladów - bąknął
przed włożeniem kasku.
- Wiem.
Jazda motorem w zimie nie jest zła.
Mam dobre opony, ulice są odśnieżone, a ja mam wprawę.
Koło osiemnastej dotarliśmy do
klubu. Zmieniłam buty i chwyciłam Itachiego za rękę.
- Gdzie idziemy? Wejście jest tam. -
Zauważył chłopak, gdy szliśmy w przeciwległym kierunku.
- Ta i kolejka na kilometr -
stwierdziłam, wyciągając komórkę. - Dei, jesteśmy na miejscu. - Zakomunikowałam
chłopakowi, gdy odebrał po dwóch sygnałach.
Blondynek otworzył nam tylne wejście
i przybił VIPowskie pieczątki. Itaś zrobił wielkie oczy na widok miejsca, do
którego go przyprowadziłam. Gdy brunet obczajał klub, ja miałam chwilę, by
zamienić parę słów z Deidarą. W końcu chwyciłam Itachiego pod rękę i
poprowadziłam na górny poziom.
- Choć, opijemy twoje urodziny -
powiedziałam, ciągnąc go do loży dla VIPów.
- Ale ty prowadzisz. - Zauważył,
rozsiadając się na miękkiej kanapie.
- Opijam colą. - Zaśmiałam się. "Z dodatkiem wódki" - dokończyłam w myślach.
Po chwili zjawił się kelner, którego
doskonale znałam.
- Co podać, Czerwona? - Uśmiechnął się do mnie.
- Hej. - Odwzajemniłam uśmiech. -
Dla mojego towarzysza drink urodzinowy, a dla mnie colę, bo prowadzę. - Mrugnęłam
do niego, a chłopak w mig pojął, o jaką colę mi chodzi.
- Zaraz przyniosę. - Ukłonił się i
zmył.
W międzyczasie przytuliłam się do
Itachiego i obserwowaliśmy wirujący na parkiecie tłum. Gadaliśmy i śmialiśmy
się z niczego.
- Powiem ci, że w ogóle nie czuję
wódki w tym drinku, a w głowie mi szumi - stwierdził, mieszając słomką w
napoju, jakieś pół godziny później.
- Jony robi siekiery, ale potrafi
tak zamaskować smak wódki, że na początku nic nie czujesz. Dopiero, jak chcesz
wstać, to zauważasz problem. - Uświadomiłam go. - Raz się z Naruto tak spiłam,
że cztery godziny wracaliśmy do domu, z czego pamiętam jedynie dwie.
- Mówiąc o Naruto, czy to nie on? - Delikatnie
ujął mój podbródek i obrócił w stronę, gdzie najprawdopodobniej przyuważył
mojego przyjaciela.
- Taa... Chleją z twoim bratem. To
się zaczyna robić nudne. Ciągle na nich wpadamy - stwierdziłam.
- Bo ty i Naruto myślicie
podobnie... - Zawiesił się, jakby nie wiedział, co miał powiedzieć.
- Chodzi o to, że gdy wpadliśmy na
nich w parku, to był pomysł Naruto, by tam poszli, dzisiejszy wypad też pewnie
z jego inicjatywy, bo Sasuke nie zna tego miejsca. - Pomogłam mu.
- O właśnie... Kocham cię. - Wypalił
ni stąd ni zowąd.
- Wiem. Dopij drinka i idziemy ich
postraszyć, a potem na parkiet.
Po chwili staliśmy już obok
rozłożonych jak pany Sasu i Naru.
- Czy my musimy ciągle na siebie
wpadać? - Zagadnęłam, co spotkało się z dziewiczym piskiem Sasuke i opóźnioną
reakcją blondyna.
- Zabije cię kiedyś. - Czarnuszek
próbował się uspokoić.
- Nie pozwolę na to. - Itachi stanął
w mojej obronie, obejmując mnie od tyłu ramieniem i przyciągając do siebie.
- Naj, brat!
- Dzięki.
- Ta, najlepszego. - Naruto już
trochę bełkotał.
- Dałeś się Naruciakowi zaciągnąć na
balety? - spytałam zdziwiona, patrząc Sasuke w oczy.
- Ja go zaciągnąłem. Deidara polecił
mi to miejsce - odparł, wzruszając ramionami.
- Aha... - Nie wierzyłam własnym
uszom.
W tym samym momencie Itachi zaczął
się poruszać na boki w rytm muzyki, coraz bardziej się do mnie tuląc.
- I wy wmawiacie całemu światu, że
nie jesteście razem? - Sasuke pokręcił głową.
- Bo nie jesteśmy - rzuciłam i
odeszłam, ciągnąc za sobą Łasicę.
Zaczęliśmy wirować po parkiecie.
Długowłosy dobrze tańczył i prowadził. Po trzech szybkich tańcach poleciała
wolniejsza melodia. Itachi uśmiechnął się i przyciągnął mnie bliżej. Oparłam
głowę poniżej jego ramienia. Itachi śpiewał sobie pod nosem, co jakiś czas
cmokając mnie we włosy.
- Odbijany. - Usłyszałam
uśmiechniętego Sasuke.
- No wiesz? Bratu? - Itaś zrobił
rozbrajającą minę.
- Wyglądacie tak słodko, że aż Naru
się porzygał. - Wyjaśnił z grymasem. - Na serio, siedzi w kiblu i rzyga. - Wywrócił
oczami.
Zaśmialiśmy się serdecznie i
pozwoliłam Sasuke mnie objąć, a Itachi poszedł w stronę baru.
- Jak ci się układa? - spytałam,
zakładając mu ręce na szyję.
- Dobrze. To już prawie trzy
miesiące razem. - Rozmarzył się.
- A nie dwa? - Sprostowałam jego
chaotyczne obliczenia.
- Nie ważne ile, ważne, że jest
zajebiście. Ale, ale! Ja wolę wiedzieć, co świrujecie z moim bratem. - Dopytywał.
- Nie zdradzam nikomu swoich planów
- odparłam.
- Czyli jednak planujesz coś zmienić.
- Zrobił obrót i przytulił się do moich pleców.
Ze zdziwieniem stwierdziłam, że
tańczy równie dobrze, co jego brat.
- Planuję. - Znów obróciliśmy się do
siebie twarzami w momencie końca piosenki. - Ale dowiesz się w swoim czasie -
odpowiedziałam, szukając wzrokiem Itachiego.
- Kochasz go?
Długo trzeba było czekać, ale nie czepiam się, gdyż sama trochę bloga i worda zaniedbałam :c. Jednak cieszę się, że mimo problemów, dałaś radę coś wrzucić.
OdpowiedzUsuńOgólnie całość mi się podoba. Pomysł z sesyjką jest dobry, cieszę się, że moi chłopcy zrobili sobie kilka zdjęć :D No i widzę, że nie próżnują z czułościami ;> Tylko, dlaczego Saske nie poszedł pomóc rzygającemu Naru, tylko wolał tańczyć z Reru? Haha, zostawił go samego, jeszcze się Uzumaki przy głupocie w tym kiblu spłuka i będzie beka XD
Bardzo, a to bardzo zastanawia mnie odpowiedź Reru. Chociaż podejrzewam, że jakoś zbyje czarnucha, co byłoby zgodne z jej charakterem. Ale cieszyłabym się, gdyby powiedziała "tak" :3
O! Albo, jakby powiedziała, że odpowie, jak on powie, czy kocha Naru xD Eh, trochę już kombinuję.
Czekam na więcej! :3
Heh, dobre, chociaż już mam trochę inny pomysł na kolejną notkę. A Sasu zostawił Naru, bo się wkurzył, że ten zamiast się z nim bawić to się totalnie spił, więc zostawił biedaka i poszedł w pizdu.
Usuń