13 sie 2012

__-- 8 --__

            Chodziłem jak struty, zastanawiając się, czy moja Mała jeszcze żyje i czy ten skurwiel nic jej nie zrobił. Kurwa, miało go nie być do niedzieli. Dlaczego Rer nie pozwalała mi się mieszać do swoich spraw? Gdybym był mądrzejszy, to pewnie po prostu bym coś z tym zrobił już dawno. Nie mogę siebie winić. To jej decyzja, ja mogę jedynie przy niej trwać.
            Odgłos jej motoru rozpoznałbym wszędzie. Przemknęła przez moją ulicę jak burza. Była czymś wkurwiona. Gdzieś jechała. Podejrzewałem po co, ale zaciekawiony wyszedłem przed dom, gdzie zdziwiony odnotowałem obecność Sasuke.
            - Była wkurwiona, nieziemsko.
            - Nie patrz na mnie, to nie przeze mnie – powiedziałem, patrząc w jego onyksowe oczy.
            - Wiem. Musiało się coś stać. Martwię się o nią. - Sasuke miał bojową postawę i nieustępliwą minę.
            Nie wiedziałem, co się stało. Po chwili zadzwonił mój telefon.
            - Halo?
            - Naruto! Była Rer, kupiła amfetaminę, ampułki, kokainę, ketaminę, i dziesięć mililitrów metadonu![1] Ona chce się zabić! - krzyknął Dei do telefonu.
            - On żartuje, prawda? - Sasuke był wyraźnie zdziwiony, ja natomiast zastanawiałem się, co takiego zrobił jej stary, że zechciała się targnąć na swoje życie.
            - Dei, nie wiesz, gdzie ona teraz jest? - spytałem, modląc się o to, by nie było za późno.
            - Gościu, u którego brała ketaminę dał mi znać, że pojechała z powrotem w stronę naszego osiedla, ale skoro wzięła takie rzeczy, to tak naprawdę może być wszędzie. Już zebrałem ekipę i jedziemy w waszą stronę. Będziemy jej szukać, ty nasłuchuj, czy jej silnik nie ryczy gdzieś w pobliżu.
            - Dobra dzięki, razem z kolegą idę zobaczyć, czy nie ma jej w magazynie, a wy przeszukajcie park i nad stawem. Za godzinę się na działkach spotykamy. Oby nie było za późno. - Poinstruowałem go, ruszając w obranym kierunku.
            Sasuke szybkim krokiem szedł obok mnie. O nic nie pytał, ale wiedziałem, że się martwił. Nic dziwnego, znaleźli wspólny język, a ona jako jedyna naprawdę go zauważyła i starała się mu pomoc. Weszliśmy do opuszczonego, starego magazynu. Śmierdziało tu stęchlizną, ale na szczęście menelstwo omijało to miejsce. Razem z ekipą Dei'a urządziliśmy tu sobie małą bazę. Rozdzieliliśmy się z Sasuke i zaczęliśmy chodzić po wszystkich zakamarkach hali, szukając motoru, bądź Czerwonej. Następnie weszliśmy na dach. Tam niestety też jej nie było. Zrezygnowani ruszyliśmy w stronę działek. Byłem coraz bardziej podkurwiony, bo długowłosy nie dzwonił, co oznaczało, że jej nie znaleźli. Mieliśmy coraz mniej czasu lub było już po nim. Musieliśmy ją znaleźć, nawet jeżeli coś wzięła, to przynajmniej na płukanie żołądka i odtruwanie do szpitala niech ją wezmą.
            Wyjąłem klucze od głównej bramy, wciąż rozglądając się za jej motorem. Nigdzie go nie było ani nawet jego odgłosu. Weszliśmy na teren działek i poprowadziłem Sasuke w stronę mojej altany. Chwyciłem za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Możliwe było, że weszła i zamknęła je od środka, dlatego pełen nadziei otwarłem drzwi. Niestety moje mrzonki pękły jak bańka i w środku nikogo nie zastaliśmy. Potem poszedłem do jej altany. Tam też nikogo nie było. Obaj z Sasuke zaczynaliśmy tracić nerwy.
            - Ty wiesz, dlaczego ona tak wariuje? - Po części pytanie, po części stwierdzenie padło z ust Sasuke.
            - Wiem, ale nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą, żeby ci o tym opowiadać - odrzekłem, dzwoniąc do Dei'a, gdzie są.
            - Na stawach jej nie ma, park czysty. – Usłyszałem zziajanego kumpla.
            Odłożyłem telefon i spojrzałem w niebieskie oczy Deidary, który właśnie podbiegał do nas ze swoją ekipą.
            - Wracamy na osiedle, może to głupie, ale trzeba sprawdzić wszędzie - odezwał się brunet.
            - To jest Sasuke, ale zostawmy uprzejmości na bardziej dogodny termin. – Zakomunikowałem i ruszyliśmy całą bandą na dom Reru.
            Tuż przed wejściem zatrzymaliśmy się. O dziwo motor stał pod domem, co napełniło moje serce nową nadzieją, ale w żadnym z okien nie było widać światła. Powoli wszedłem do środka. Drzwi były otwarte. Zapaliłem światło w korytarzu. Moim oczom ukazało się istne pobojowisko. Porozbijane wazony, szkło, krew... Chyba już nie będę musiał tłumaczyć Sasuke, co się stało, że Mała była taka podkurwiona. Weszliśmy do salonu. Tam też nikogo nie było. Jedynie burdel na kółkach. Porozwalane zdjęcia i ogólny Bangladesz. Podejrzewam, że dzisiaj było istne piekło. W kuchni jedynie był zbity talerz i rozbita szybka od szafki. Nie mogąc więcej znieść poszedłem na górę. Za mną oczywiście reszta ekipy. Pierwsze piętro wyglądało jakby z innej bajki. Czyściutko, żadnych potłuczonych rzeczy. Zaczęliśmy od jej pokoju. Drzwi były lekko uchylone. Weszliśmy tam, ale oprócz wywalonej na ziemię całej sterty ciuchów, nie zastaliśmy tam nic innego. Poszedłem do łazienki, tam też nic. Jedynie zakrwawione ciuchy, rzucone do pralki. Zanim ludzie się za mną wpakowali, zdarzyłem zakomunikować, że jej tam nie ma i tym samym oszczędzić im widoku potarganych ciuchów.
            - Garaż – rzucił mimochodem Sasu.
            Zlecieliśmy tam czym prędzej. W części gospodarczej nikogo nie było. Zostało ostatnie pomieszczenie: jej Azyl.
            - Pozwólcie, że najpierw ja tam wejdę, jak będę potrzebował pomocy, to zawołam. - Kiwnęli głowami, nawet Sasuke nie miał nic przeciwko.
            Otworzyłem lekko drzwi i ją zauważyłem. Siedziała o własnych siłach na kanapie. Była przytomna. Podszedłem do niej szybko. Ubrała się w ciemne spodnie i bluzę z kapturem. Dotknąłem jej ramienia. Drgnęła i spojrzała na mnie. Wiedziałem, że płakała.
            - Muszę wiedzieć, ile wzięłaś. Nie chcę, żeby chłopaki sterczeli za drzwiami bez potrzeby. - Potrząsnąłem nią lekko.
            - Tylko dwie ampułki, nie wzięłam reszty – powiedziała, a mi kamień spadł z serca.
            - Zaraz do ciebie wrócę, Słoneczko. – I już wstałem, gdy chwyciła mnie za rękę.
            - Nie chcę teraz nikogo widzieć. Nikogo z was. Nie zabije się, więc nie rozumiem, po co ta cała afera. - Spojrzała na mnie tak groźnie i wrogo, że myślałem, iż zaraz mnie pobije.
            - Reru, jak mam cię teraz zostawić?! - Popatrzyłem na nią jak na idiotkę.
            - Wyjdź. – Wydała mi polecenie.
            Wyszedłem, obracając się jeszcze. Siedziała ze spuszczoną głową. Jak będzie chciała, to ze mną pogada. Może rzeczywiście przesadziliśmy?
            - Ok, nie wzięła niczego, ale nie chce też nas widzieć, nawet mnie - powiedziałem do chłopaków i przetarłem skronie. – Idźcie do domu. Ja tu zostanę na noc.
            - Zostaje z tobą. – Postawa Sasuke sugerowała niepodważalność decyzji.
            Kiwnąłem głową, a ekipę Dei'a wypuściłem garażem, dziękując za pomoc. Przynieśliśmy sobie z Sasuke materace i ułożyliśmy pod drzwiami do Azylu. Ja z jednej strony, on z drugiej. Przyniosłem pościel i podkręciłem temperaturę w garażu. Z uszami przy drzwiach położyliśmy się na materacach.
            - Opowiesz mi ? - Oj, Czarny, uparty jesteś.
            Westchnąłem i zacząłem mu opowiadać całe nasze dzieciństwo, potem śmierć matki Reru, pijaństwo ojca, to jak ją bił, ona próbowała się stawiać, jak pierwszy raz zażyła morfinę i że to przeze mnie w sumie jest uzależniona, bo to ja jej załatwiłem pierwszą działkę. Jak zaczęła brać coraz więcej, a ojciec stawał się coraz bardziej nieznośny. Że zastanawiam się, w czym przesadził tym razem, że zachowała się w ten sposób.
            - Nie wierzę. – Chłopak był w ciężkim szoku.
            - To uwierz - stwierdziłem.
            Leżeliśmy przez chwilę, nie odzywając się do siebie.
            - Ona płacze – powiedział Sasuke.
            Spojrzałem na niego i zacząłem nasłuchiwać. Rzeczywiście dało się słychać pociąganie nosem i chlipanie. Po chwili chyba odpaliła papierosa, bo usłyszałem dźwięk kliknięcia, charakterystyczny dla zapalniczki.
            - Nie było drugiego kliknięcia – szepnął brunet.
            - To znaczy? - Nie do końca go rozumiałem.
            - Włączyła zapalniczkę, ale jej nie puściła. Nie znam się na narkotykach, ale chyba coś grzeje. - Spojrzał na mnie znacząco.
            - Pewnie amfę. Chce dzisiaj siedzieć całą noc w końcu. Chyba nie chcę wiedzieć, co się tak naprawdę dzisiaj wydarzyło, bo bym zabił tego tępego skurwysyna.
            - A ja ci pomógł. – Zapewnił chłopak.
            Kliknęło po raz drugi, czyli przygrzała sobie i będzie się wkłuwać.
            - Nie powinniśmy tam wpaść? - spytał.
            - Nie wiem, czy to dobry pomysł, ale mam taką ideę, weź jej napisz eska, „co tam u ciebie?”, to ją na chwilę oderwie.

***

            Napisałem do niej, tak jak zaproponował Naruto. Nie wiem, czy to zadziała. Oczywiście wyciszyłem dźwięki, żeby nie było niczego słychać, choć pewnie, nawet jakby taran wjechał teraz do garażu, to by się nie zorientowała. Po chwili w pokoju obok usłyszeliśmy dźwięk jej dzwonka. Usłyszałem, jak coś odkłada na stół z nerwem. Ale wzięła komórkę i odczytała, bo otrzymałem raport doręczenia.
            „A ty nie śpisz?” - Odpisała po chwili.
            Spojrzałem na Naruto i po cichu przeczytałem mu wiadomość.
            - Co jej odpisać? Jak powiem, że nie śpię bo mam stany lękowe, to wyjdę na ciotę, a jak napiszę, że nie śpię, bo mam duszności, to wyjdę na kłamcę. – Naruto zaśmiał się pod nosem.
            - W oczach Rerget lepiej wyjść na ciotę niż kłamcę, uwierz mi, wiem coś o tym.
            Odpisałem jej szybko, a kiedy za drzwiami znów usłyszeliśmy melodię, brzuch Naruto odmówił posłuszeństwa i zaczął burczeć. Zaśmiałem się, ale stwierdziłem, że mnie też łapie mały głód.
            - Ty do niej cały czas pisz. Pójdziemy na górę do kuchni, coś wszamamy. - Zwlekłem się z materaca i poszedłem za blondynem.
            „Czego się boisz?" - Odpisała.
            „Mam dziwne wrażenie, że stało się coś niedobrego, co się wiąże z tobą.” - Wysłałem wiadomość.
            Naruto zaczął przeszukiwać lodówkę, ja wziąłem się za sprzątanie. Chociaż tyle mogę dla niej zrobić.
            - Zwykle od razu po takich akcjach Czerwona sprząta. Kuźwa, dlaczego nie może mi wprost powiedzieć, co się stało... - Naruto był zdenerwowany.
            - To naprawdę musiało być ostro. – Nie widziało mi się uspokajać go.
            Naruto wykazywał dziwne zachwianie emocjonalne i co rusz zmieniał zdanie. Zagrzał wodę na herbatę, zalał, następnie zrobił dwie zupki chińskie i przykrył talerzykami. Poszliśmy ogarnąć resztę pomieszczeń.
            „Miałam mały wypadek” - Napisała w międzyczasie dziewczyna.
            „Martwię się” - Odpisałem szybko.
            „Czym?”
            „Raczej kim, martwię się o ciebie, jesteś jedną z niewielu osób, które mnie zauważyły i zakolegowały się ze mną. Nie chce tego stracić”
            Zasiedliśmy z Naruto przy stole i zjedliśmy posiłek. Kubki i mały stoliczek znieśliśmy do garażu. Za drzwiami panowała całkowita cisza. Trochę mi się to nie podobało, bo już od pięciu minut nie odpisywała. Naru powoli odchodził od zmysłów. Ja byłem tego bliski. W końcu wpadłem na genialny pomysł, by zajrzeć przez dziurkę od klucza. Siedziała na kanapie, z głową odchyloną do tyłu, oczy miała zamknięte, nie było widać, czy oddycha.
            - Wchodzę! - Zakomunikowałem i otwarłem drzwi, a za mną podążył blondyn.
            Podeszliśmy do niej. Od razu sprawdziłem oddech. Oddychała, ale nie reagowała na nic. Zrezygnowani przynieśliśmy materace do pokoju i nie mając innego zajęcia, włączyliśmy telewizor. Siedzieliśmy do samego rana, co chwilę sprawdzając, czy Reru oddycha. Z tego, co mi wyjaśnił Naruto, zażyła ketaminę i prawdopodobnie z czymś ją zmieszała. Po prostu się znieczuliła. Martwiłem się o nią. Nigdy bym nie pomyślał, że ta wesoła na co dzień dziewczyna może mieć takie problemy. Jak widać niemożliwe jest możliwe. Reru całkowicie odpłynęła. Można z nią było zrobić, co się chce.
            - Mam pomysł – zwróciłem się do Naruto – skoro ona i tak jest w swoim świecie i nie wie, co się z nią dzieje, to sprawdźmy jej obrażenia.
            - Chcesz ją sobie pooglądać? - Zakpił ze mnie.
            - Wiesz, akurat w takiej sytuacji najmniej myślę o jakichkolwiek podnietach. - Odgryzłem się.
            Naruto niepewnie się zgodził. Na próbę szturchnąłem ją w ramię. Zero reakcji. Odwiązałem więc jej arafatę i zdjąłem z szyi. Czerwonofioletowy siniak pokrywał niemalże całą powierzchnię.
            - Uła. – Wyrwało się nam obu.
            Następnie podniosłem jej ręce i Naruto ściągnął z niej bluzę. Pod spodem miała T-shirt z krótkim rękawkiem. Nie wytrzymałem i na chwilę odwróciłem wzrok.
            - Na prawdę była wkurwiona – powiedział blondyn, oglądając rany na rękach, niektóre były świeże inne najdalej sprzed tygodnia i pełno blizn.
            Widać było dziury od wbitego szkła.
            - Czemu? - spytałem, ściągając jej T-shirt, tak, że dziewczyna została w samym staniku.
            Była przeraźliwie chuda, mogłem policzyć każde jej żebro. Naruto sprawnie zbadał kości. Nie miała ich pękniętych, ale widać było pełno siniaków, dwie rany jakby od noża, w których jeszcze krzepła krew. Na plecach miała zadraśnięcia od szkła i dużego sińca jakby pręga od pasa, ale wiedziałem, że to raczej szafka, na którą została rzucona.
            - Bo nawet nie opatrzyła ran. Co gorzej, ściągnęła wszystkie opatrunki, jakie tylko miała - odpowiedział po chwili, zakładając z powrotem jej bluzkę i bluzę z kapturem oraz arafatę, przecież nie mogła się zorientować, co z nią wyprawialiśmy. – Ty ściągasz spodnie, w razie czego będziesz na pierwszej linii ognia.
            Zaśmiałem się gorzko i rozpiąłem jej pasek, który miał dorobioną dziurkę około pięć centymetrów od tej która była w oryginale. Delikatnie rozpiąłem jej spodnie. Obaj dyszeliśmy jak podczas operacji. Ściągnąłem jej jeansy ukazując czarne figi i najmniej obrażoną część ciała. Na nodze miała ranę od zadraśnięcia, okoloną żółkniejącym już siniakiem, łydki były zdrowe, na tylnej części uda była świeża rana od wbitego szkła. Naruto ją ubrał i usiedliśmy na kanapie. Byliśmy zmęczeni, ona powinna zaraz się budzić, a my padniemy na ryj.
            - Nie wiem, jak ty, ale ja muszę się doładować - powiedział Naruto, rozsypując jedną z torebeczek Reru na stół i dzieląc na porcje.
            Z jednej strony taki proszek to zabójstwo dla moich płuc, ale jak umiejętnie wciągnę, to nie powinno być tak źle.
            - Jakiej jakości jest towar? - spytałem, wyjmując sto jenów z kieszeni i robiąc rulon.
            - No, no, nie znałem cię z tej strony. – Zaśmiał się chłopak. – Najlepszej, Dei nie dealuje byle czym.
            - Pierwszy raz wciągam. Proszę, nie śmiej się ze mnie, pierwszy raz jest zawsze dziwny. – Uprzedziłem go.
            Chłopak pochłonął jedną kreskę i popił trochę colą. Ja zacząłem delikatnie wciągać, nawet nie zorientowałem się, kiedy cała działka zniknęła. Dziewczyna zaczęła się poruszać. Odłożyłem rulon na bok i usiadłem wygodniej, czekając na spływy, jak to Naruto określił. Po chwili rzeczywiście śluzówka zaczęła wydzielać płyn i do gardła spłynęła mi pierwsza porcja gorzkiej wydzieliny.
            - Matko – jęknąłem, popijając szybko colą.
            - Idzie się przyzwyczaić. Zazwyczaj nie ćpam. Ale teraz wolałbym być przytomny i na nogach. - Uśmiechnął się blondyn.
            Reru zaczęła otwierać oczy. Najpierw spojrzała na mnie, potem na Naruto, który trzymał w ręku kartę bankomatową i równał kolejną kreskę.
            - Ćpasz mój towar? Beze mnie? - Ożywiła się natychmiast.
            Potem spojrzała na mnie i na kreskę usypaną przede mną.
            - Ty też? Nie spodziewałam się. – Uśmiechnęła się.
            Usypała sobie własną kreskę, złożoną z kokainy i amfetaminy. Jak na zawołanie, w jednym czasie wciągnęliśmy swoją porcję.
            - Wy tu chcecie zamieszkać, czy co? - Miała dobry humor i rozmawiała z nami, jakby nic się nie stało.
            - Tylko tu spaliśmy – odparł Naruto, nalewając do szklanek coli.
            - Żyję z wariatami – mruknęła i wciągnęła jeszcze jedną kreskę.
            Wyciągnęła papierosa i odpaliła go. Oj, coś czuję, że moje płuca dziś zginą marnie lub je wypluje. Ale zrobię wszystko, by ją zadowolić, zadziwić, cokolwiek sprawi jej radość. Zdobędę szacunek i zbliżę się do niej i do Naruto, jeśli raz na jakiś czas się z nimi zabawię.
            Po trzech buchach wyciągnęła papierosa w moją stronę. Przejąłem fajkę i zaciągnąłem się dwa razy. Pierwszy raz paliłem papierosa. Spodziewałem się nagłego ataku kaszlu, lecz moje oskrzela nie zgłaszały sprzeciwu.
            - Nie wierzę. – Naru pokręcił głową i przejął ode mnie fajkę.
            - Ja też. No, Sasu, wyrabiasz się. – Zaśmiała się.
            Podejrzewam, że nie miałaby takiego humoru, gdyby wiedziała, co razem z blondynem zrobiliśmy. Nagle rozdzwonił się telefon Reru. Kątem oka zauważyłem, że ktoś z zastrzeżonego. Odebrała.
            - Słucham... Tak, to ja.. Tak... - Jej mina zrzedła, lekko zbladła. – Zaraz przyjadę.
            Odłożyła telefon i bez słowa wyjaśnienia wstała od stołu. Razem z Naruto spojrzeliśmy na nią, jak zabiera dokumenty i kluczyki od motoru, i kieruje się w stronę wyjścia.
            - Muszę coś załatwić. Zostańcie tutaj, za godzinę będę z powrotem. Więc nie wszczynajcie akcji poszukiwawczej – powiedziała w końcu i wyszła.
            Po chwili było słychać warkot silnika, który szybko ucichł w miarę oddalania się pojazdu. Spojrzeliśmy po sobie przerażeni. Co jeszcze mogło się stać dzisiejszej nocy? Dochodziła czwarta, gdy Rer opuściła dom. Dopiero około za dziesięć piąta zaczęliśmy z Naruto odchodzić od zmysłów. Jednak po chwili jej motor dał o sobie znać na osiedlu. Weszła powoli do pomieszczenia i usiadła na puffie, nazwanym przez wszystkich Erytrocytem. Ukryła twarz w dłoniach i odchyliła się do tylu. Cierpliwie czekaliśmy, aż coś powie.




[1] - Amfetamina - narkotyk, efekty zażycia: silne pobudzenie psychomotoryczne, przyśpieszona akcja serca i szybki oddech, podwyższone ciśnienie krwi, brak łaknienia i potrzeby snu, rozszerzenie źrenic, bladość skóry, gonitwa myśli, silna euforia, jadłowstręt i światłowstręt, suchość w ustach, zmniejszona wrażliwość na ból oraz zmęczenie, rozgadanie. Możliwe są poważne konsekwencje zdrowotne z powodu wyczerpania organizmu. W przypadku spożycia dużych ilości mogą się pojawiać takie problemy jak: zaburzenia wzroku i słuchu, arytmia serca, mogąca w skrajnych przypadkach prowadzić do niewydolności krążenia zakończonego zgonem.

- Ampułki - chodzi tu o fiolki z morfiną, która także jest silnym narkotykiem, stosowanym jako środek przeciwbólowy. Nadmierne dawki mogą prowadzić do śpiączki z depresją ośrodka oddechowego (niewydolność oddechowa).

- Kokaina - narkotyk, substancja pobudzająca, ale nie tak silnie jak amfetamina. Powoduje odczucie euforii, zmniejsza niepokój i zwiększa poczucie pewności siebie, zwłaszcza w kontaktach międzyludzkich. Duże dawki kokainy, wprowadzone którymś z efektywnych sposobów do organizmu, powodują euforyczne doświadczenia, które kreują jaskrawe, długoterminowe wspomnienia, stanowiące podstawę dla później pojawiającej się ochoty na narkotyk. Przy większych dawkach powstają również halucynacje i paranoje, przypominające objawy schizofrenii. Przedawkowanie objawia się przez podwyższone ciśnienie krwi, kołatanie serca (przyśpieszone i niemiarowe bicie serca), zablokowanie ośrodka oddechowego zlokalizowanego w mózgu, napady szału z jednoczesnym zamroczeniem. Po pewnym czasie może pojawić się znużenie, senność, a w końcu traci się świadomość, co sprzyja ustaniu czynności oddechowej. Śmierć przez uduszenie.

- Ketamina - narkotyk, stosowana jako lek w medycynie i weterynarii do znieczulania przedoperacyjnego. Ze względu na silne działanie psychoaktywne bywa używana rekreacyjnie. Efekty działania ketaminy na stan świadomości obejmują uczucie depersonalizacji, odrealnienia, oderwania od ciała, zaburzenia w odczuwaniu upływu czasu, barwne wizje i efekty wizualne przypominające marzenia senne, a w większych dawkach także utratę kontaktu ze światem zewnętrznym. Efekty uboczne ograniczają się do wzrostu ciśnienia tętniczego a także ciśnienia śródczaszkowego, wymiotów i halucynacji.

- Metadon - narkotyk, stosowany do uśmierzania bólu lecz jest słabszy niż morfina. Podawany jest doustnie, sprzedawany w formie syropu. Obecnie metadon najczęściej wykorzystywany jest jako substytut heroiny podczas leczenia odwykowego, ale również uzależnia, a proces odstawienia jest dłuższy niż przy heroinie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz